Giuseppetti powinien w zasadzie znaleźć się w panteonie naszych Mistrzów. Poznaliśmy go dawno temu, gdy do jego firmy w Berlinie przywieźliśmy zepsutą maszynę marki FAEMA. Był to nasz pierwszy ekspres, Ambassador E91, pewnego dnia w środku letniego sezonu po prostu zgasł. Nie mieliśmy ani chwili do stracenia, a najbliższy serwis maszyn FAEMA znajdował się w Berlinie. Maszyna została naprawiona w ciągu godziny. Później ilekroć mieliśmy większe kłopoty z tą czy inną maszyną, wystarczył telefon do Gianniego i zawsze mogliśmy liczyć na fachową ocenę sytuacji wraz z precyzyjnymi wskazówkami.
Gianni Giuseppetti jest przemiłym człowiekiem, zajmuje się maszynami do kawy i kawą od wielu lat. Importuje paloną kawę pod swoją marką z jednej z dużych włoskich palarni. Jest przedstawicielem wielu producentów maszyn, między innymi la Marzocco i FAEMA.
Latem tego roku odwiedziliśmy Giuseppettiego w jego nowej siedzibie. Kupiliśmy jeden z jego dwóch wielkich młynków Mahlkonig Guatemala. Przy okazji długo rozmawialiśmy o nowych maszynach wielobojlerowych i jego doświadczeniach z maszynami la Marzocco. Testowaliśmy też przywiezione przez nas ziarna z naszego pieca i skonfrontowaliśmy je z kawą „Giuseppetti Kaffee”.
Zaskoczyło mnie to, że przed testowaniem espresso, Gianni niezgrabnie wyławia łyżeczką i wyrzuca cremę. Od razu przypomniały mi się komentarze młodych ludzi z Coffee Collective w Kopenhadze i Jamesa Hoffmana ze Square Mile Coffee w Londynie na temat obrzydliwej natury cremy. Cały świat obiegła parę lat temu wieść o tym, że Ci młodzi mistrzowie traktują cremę jak zło konieczne. Pewnie nikt nie przypuszczał, że nie było to odkrywcze i wyjątkowe stanowisko. Myślę, że trudno byłoby nam uwierzyć, że jakiś Włoch może podzielać podobny pogląd.
Test wypadł bardzo dla nas pochlebnie. Kawa Giuseppettiego została określona jako legnioso czyli drewniana, a nasza jako wykwintna, wyrafinowana. No ale komu my ją będziemy sprzedawać i jak zamierzamy na niej zarabiać?
Witryna web firmy Giuseppetti znajduje się tutaj: http://www.giuseppetti.de. Jeśli komuś bliżej do Berlina niż do Warszawy, to gorąco polecam.